Przejdź do głównej zawartości

Proszę nie dotykać!

Ja nie lubię, gdy mnie ktoś dotyka (przytula, całuje na przywitanie itp.), a gdy byłam w ciąży, to nie lubiłam tego podwójnie (to również dotyczyło dotykania mojego brzucha).
Nie jestem osobą zbyt towarzyską, więc grono ludzi, których spotykałam, będąc w ciąży, ograniczało się do współpracowników, uczniów, ludzi w sklepach i - oczywiście - rodziny. Nie było tych ludzi aż tak dużo, więc nie mam (na szczęście) zbyt wielu nieprzyjemnych wspomnień z tamtego okresu. Niemniej, przy następnej ciąży będę się starała być bardziej asertywna i będę jasno komunikować potrzeby oraz to, czego sobie nie życzę.

Odkąd moje dziecko pojawiło się na świecie, to raczej ono jest namacywane, obściskiwane, obcałowywane i dotykane przez rożnych ludzi. I też mi to nie odpowiada. O ile rozumiem (trochę, czasami, ale nie zawsze) entuzjazm dziadków (czyt. "dziadka", "babci", "dziadka i babci", "babć", "wszystkich na raz"), cioć i wujków (a i ci nie zawsze zachowują się nachalnie i też nie wszyscy wyżej wymienieni, po prostu czasem się komuś zdarzy), to zachowania obcych już nie bardzo. Niektóre zachowania dziadków też mi nie odpowiadają i staram się im to komunikować (z różnym skutkiem), a czasem komunikuję mężowi, mając nadzieję, że wpłynie na tę część rodziny, na którą ja nie wpływam. Wracając, o ile część zachowań u członków rodziny jestem w stanie zrozumieć (bo staram się je rozumieć), to zachowań osób mi obcych - nie rozumiem bardzo. Dlaczego ludzie podchodzą do wózka z moim dzieckiem i dotykają je po ręce? Bez mojej zgody i bez zgody mojego dziecka. I dlaczego nie widzą w tym niczego niestosownego? Dla mnie jest to o tyle dziwne, dlatego, że ja nigdy nie podchodziłam do obcych kobiet i nie dotykałam ich dzieci. Jedyne co, to uśmiecha(ła)m się do dzieci, a one zwykle odwzajemniały (jeśli były na tyle duże) lub po prostu się patrzyły (jeśli były za małe na odwzajemnienie uśmiechu, lub gdy nie miały ochoty się uśmiechać). Jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby dziecko, do którego się uśmiechnęłam, zaczęło płakać czy krzyczeć. Natomiast, gdy ktoś podchodzi do mojego dziecka i je dotyka, to ja mam ochotę nakrzyczeć na niego. Już nie wspominając o tym, że moje dziecko może sobie tego nie życzyć. No bo, jakim prawem je maca? Ja nie macam obcych ludzi, moje dziecko też obcych ludzi nie maca, a tu przychodzi ktoś i robi to, co robi. I zawsze po takiej sytuacji (bo często nie zdążę zareagować w porę) myślę sobie, że następnym razem będę bardziej stanowcza, bardziej asertywna, a czasem może nawet niegrzeczna, no bo co sobie ci obcy myślą, że można tak zmacać moje dziecko?!
Uważam, że fragment od 9:12 do 9:52, powinien dotyczyć również starszych dzieci, nie tylko noworodków. W ogóle powinien dotyczyć wszystkich. Rodzice, szanujmy się. :)

Popularne posty z tego bloga

Turniej tenisa stołowego (2009)

Dziś odbyły się zawody w tenisa, a dokładniej mówiąc: Turniej Tenisa Stołowego o Puchar Dyrektora Kolegium Nauczycielskiego . Zawodniczek było 18, a reprezentantów płci "niepięknej" zaledwie 3 ( każdy sobie zapewnił miejsce na podium ;) ). Rozgrywki metodą każdy z każdym w męskich szeregach ( szeregach, dobre! ) nikogo pewnie nie dziwią. Natomiast system rywalizacji dziewcząt wyglądał następująco: 3 drużyny po 6 osób ( każdy z każdym ), 2 najlepsze zawodniczki z każdej grupy przechodziły dalej, 6-osobowa grupa finalistek ( każdy z każdym ). Ponadto, mecz do dwóch wygranych ( do jedenastu punktów ) z serwami na przemian po dwa. Nagrodą za uczestnictwo ( prócz dobrej zabawy, przyjaznej atmosfery i poznania kilku nowych osób ) były dyplomy, a dla pierwszej trójki - dodatkowo statuetki. O zwycięzcach będzie wkrótce na głównej stronie KNBB . Ze swojej strony dodam, że był to już mój drugi udział w takich rozgrywkach i wraz z dzisiejszą datą wzbogaciłam swo

Awans zawodowy

Ten rok szkolny był dla mnie bardzo aktywny i bogaty w wyzwania i jestem z siebie zadowolona, że podołałam. Jestem szczerze zmęczona, ale i zadowolona, bo był to rok pełen wyzwań, które starałam się rozwiązywać. W tym roku otrzymałam wychowawstwo w klasie czwartej. Nie twierdzę, że w trudnej klasie, liczy bowiem tylko dziewięcioro uczniów, ale w klasie, w której można wskazać wiele różnorodnych charakterów i jeszcze nierozwiniętych osobowości. Uczniowie na początku roku byli jeszcze trochę nie do końca dojrzali do roli czwartoklasistów, a ich dziecinne, niczym niezrozumiałe, zachowania dziwiły mnie bardzo, a nieraz - irytowały. Uważam jednak, że przez ten rok moi uczniowie wiele się nauczyli i troszkę dojrzeli. Czy z moją pomocą, czy po prostu przy okazji - nie wiem; wiem, że przez te kilka miesięcy zmienili się, na lepsze. Jeszcze nie są idealni, nie są wymarzonymi uczniami, wzorami do naśladowania, wizytówkami szkoły, ale są nadal sobą, mimo pozytywnych zmian. Rozpoczęłam też aw

Dyplom ukończenia Uniwersytetu Śląskiego

Pierwszego lipca 2011 roku  uzyskałam tytuł licencjata  Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Studia pierwszego stopnia ukończyłam z oceną dobrą na dyplomie.