Przejdź do głównej zawartości

Dziennik rozwojowy Edyty Zając

Miesiąc temu wzięłam udział w wyzwaniu Edyty Zając "Dziennik rozwojowy". Było to ciekawe doświadczenie, które polegało na odpowiadaniu na pytania. Niektóre były trudne, zmuszały do przemyśleń, inspirujące. Oto niektóre z nich:
  1. Co w moim życiu tu i teraz jest wspaniałe?Ludzie tak rzadko myślą o tym, co mają; tak rzadko są wdzięczni za to, co posiadają, a tak często narzekają, myśląc, że czegoś im brakuje.
  2. Czego potrzebują moje relacje?Rzadko się myśli o relacjach z innymi ludźmi; jak je pielęgnować, jak odnowić, jak zakończyć te toksyczne.
  3. W jakich obszarach wspierasz innych ludzi?Pytanie zmuszające do myślenia. Czy w relacjach dajemy coś od siebie? Czy tylko bierzemy?
Wszystkich pytań było 30 - było to wyzwanie dziennika samorozwoju. Jedno pytanie na jeden dzień. Co prawda, do wyzwania zapisałam się kilka dni po jego rozpoczęciu, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało, żeby na początku byłam w plecy. Z nikim się nie ścigałam, nie walczyłam o najlepsze odpowiedzi - bo każda odpowiedź byłaby dobra. 
źródło: EdytaZajac.pl
Do każdego pytania (lub pytań) Edyta pisała wiadomość bardzo ładnie przygotowaną. Zawierała sensowne wprowadzenie do pytań, pytanie, wskazówki (sugerujące, na czym należy się skupić, a o czym na chwilę zapomnieć; co jest istotne, a co nie), zakończenie, miłe słowa (motywujące, dodające otuchy i nadziei), a także mantrę - grafikę z krótką treścią. Wszystkie mantry są na blogu Edyty.
Podejrzewam, że były stworzone po to, żeby osoby, biorące udział w wyzwaniu mogły w łatwy sposób podzielić się tym przedsięwzięciem. Ja pisałam odpowiedzi w Canvie. Używam jej od dawna i bardzo sobie cenię jej... uniwersalność. Grafiki z pytaniami i odpowiedziami opublikowałam na swoim Instastories. Dlaczego? Bo mogłam to zrobić. Chciałam to zrobić. Wiedziałam, że jak postanowię publikować i zrobię to publicznie (a nie do szuflady, jak zwykle), to była większa szansa na to, że dokończę ten projekt samodoskonalenia i sprawi mi to satysfakcję. I tak, rzeczywiście, było.
Udział w wyzwaniu był dla mnie inspirujący i pozwolił mi na nowo odkryć radość z pisania własnych myśli, obserwacji, doświadczeń. Ciekawe, czy za rok odpowiedziałabym podobnie, czy zupełnie inaczej. W końcu jedyna stałą rzeczą w życiu jest zmiana. I my sami też się zmieniamy. Bezustannie. Jestem innym człowiekiem niż 10 lat temu i innym niż wczoraj (w dodatku mam nadzieję, że lepszym).
Na blogu Edyty znajduje się wpis "100 pytań, które warto zadać samemu sobie". Będę się nim inspirować do tworzenia własnych przemyśleń, które być może opublikuję na Instagramie.

Popularne posty z tego bloga

Moje drugie mydło - zdjęcia

Awans zawodowy

Ten rok szkolny był dla mnie bardzo aktywny i bogaty w wyzwania i jestem z siebie zadowolona, że podołałam. Jestem szczerze zmęczona, ale i zadowolona, bo był to rok pełen wyzwań, które starałam się rozwiązywać. W tym roku otrzymałam wychowawstwo w klasie czwartej. Nie twierdzę, że w trudnej klasie, liczy bowiem tylko dziewięcioro uczniów, ale w klasie, w której można wskazać wiele różnorodnych charakterów i jeszcze nierozwiniętych osobowości. Uczniowie na początku roku byli jeszcze trochę nie do końca dojrzali do roli czwartoklasistów, a ich dziecinne, niczym niezrozumiałe, zachowania dziwiły mnie bardzo, a nieraz - irytowały. Uważam jednak, że przez ten rok moi uczniowie wiele się nauczyli i troszkę dojrzeli. Czy z moją pomocą, czy po prostu przy okazji - nie wiem; wiem, że przez te kilka miesięcy zmienili się, na lepsze. Jeszcze nie są idealni, nie są wymarzonymi uczniami, wzorami do naśladowania, wizytówkami szkoły, ale są nadal sobą, mimo pozytywnych zmian. Rozpoczęłam też aw...

Moje drugie mydło

Do mojego drugiego mydła również podeszłam od nieoczywistej strony, bo chciałam zrobić supermydło. Tłuszczy było mniej niż za pierwszym razem, ale jednak receptura była autorska. I mimo iż brzmi to dumnie, to jednak nie był to sprawdzony przepis. A zwykły eksperyment. Leżakowanie trwało długo, więc przeniosłam mydła (inny pokój, wysoka półka, blisko okna). Testy zaczęłam później niż po standardowym okresie leżakowania (6 tygodni) ze względu na widoczne oznaki tego, że mydło długo schło. Gdy już się nadawało do użycia, testowałam przez dłuższy czas tylko na dłoniach. Dopiero później na twarzy. A gdy byłam zadowolona z efektów, to na całym ciele. W wersji z tymiankiem mydło działa jak dość ostry pumeks albo bardzo szorstka gąbka. Pobudza krążenie, ale na twarz nie polecam, bo można się zwyczajnie poranić. Za to w wersji z witaminami mycie jest przyjemne i skóra po użyciu pozostaje gładka i delikatna. Idealna opcja zarówno dla dłoni jak i twarzy.